To był nasz pierwszy wyjazd „offroadowy”! Wybraliśmy się w czwórkę, zapakowaliśmy do samochodu i pojechaliśmy w Góry Świętokrzyskie, żeby przejechać trasę nr 1 z roadbooka Rajdu Nieustającego – wytyczoną w okolicach Łagowa koło Kielc. Ponieważ mieliśmy świeżo założone nowe AT-ki, pomimo padającego od tygodnia deszczu, z lekką obawą (to ja), ale pełni werwy (reszta ekipy) wyruszyliśmy w piątek.
Żeby od razu wczuć się w klimat i przy okazji ominąć jakoś długoweekendowe korki, już na Puławskiej w Warszawie ustawiliśmy na Automapie trasę 4×4 i zaczęliśmy przebijać się bokami przez Dawidy do Janek ;). Po dojechaniu do Radomia odbiliśmy z głównej drogi na Kielce i zaczęliśmy jechać najkrótszą drogą do Łagowa.
Stwierdziliśmy wtedy, że niewiarygodne jak bardzo zmienia się krajobraz po oddaleniu się zaledwie kilkanaście kilometrów od „utartych szlaków”. Tuż za Radomiem przejechaliśmy jakąś szutrówką przez las, za którym ukazał się nam przepiękny widok. Dalej podążaliśmy już tylko w ten sposób.
Nasz trasa prowadziła przez Starachowice i oczywiście Wąchock, którego nie mogliśmy z oczywistych względów pominąć. Z tej miejscowości pojechaliśmy na południe w kierunku Bodzentyna piękną, starą, brukowaną drogą przez Sieradowicki Park Krajobrazowy.
W ruinach zamku w miejscowości Bodzentyń obmyśliliśmy dalszą trasę i skierowaliśmy się przez Nową Słupię na Łagów, gdzie rozpoczęliśmy poszukiwania noclegu. Zakończyliśmy je w miejscowości Cedzyna koło Kielc w uroczym, klimatycznym hotelu Uroczysko. Obiekt ten jest jednym z 3 leżących obok siebie hoteli utrzymanych w podobnym stylu, określanym czasem jako „późny Gierek” J. Nam w każdym razie się tam spodobało i zostaliśmy na cały weekend.
Rano w sobotę wyruszyliśmy w trasę z zamiarem zaliczenia jak największej ilości „kratek” z roadbooka i odpowiedzi na jak największą ilość pytań konkursowych. Niestety, pomimo sprawnej pracy całej drużyny musieliśmy w dwóch miejscach poddać się głębokim błotnym koleinom, które skutecznie nas zatrzymały. Obiecaliśmy sobie powrócić w te miejsca w przyszłości, lepiej przygotowanym samochodem.
Oprócz przeszkód natury terenowej w jednym miejscu napotkaliśmy jeszcze jedno utrudnienie, w postaci właściciela ziemi po której prowadziła trasa. Twierdził on, że o niczym nie wie, a my nie jesteśmy pierwszym, którzy „latają po jego niebie”. Nie zgadzał się na przejazd, a my nie byliśmy przygotowani/chętni do jego opłacenia i zawróciliśmy. Na tej pierwszej „wyprawie” przejechaliśmy też przez nasze pierwsze brody, przejezdne dla miejscowych Polonezów, a dokładnie sprawdzone wcześniej przez nas w kaloszach 🙂
Poza tym wszystko szło dosyć sprawnie i przejechaliśmy większą część trasy, gdy w pewnym momencie usłyszeliśmy dziwne stukanie dobiegające z okolic lewego, przedniego koła. Zastanawiało nas to, że zdecydowanie cichnie po włączeniu napędu na 4 koła, a wzmaga się przy „zwykłej” jeździe. W tej sytuacji skierowaliśmy się do hotelu, gdzie zauważyliśmy na parkingu spore zgrupowanie terenówek. Okazało się, że ma tam bazę jedna ze zorganizowanych imprez. Dzięki pomocy ze strony organizatorów posiadających wyspecjalizowane narzędzia warsztatowe (w tym wypadku odpowiedni klucz do kół 😉 ), znaleźliśmy przyczynę: zmielony przegub. Dzięki kontaktom chłopaków, którzy znaleźli nam w długoweekendową niedzielę rano znajomego mechanika w Kielcach, byliśmy w stanie skończyć naszą trasę, chociaż tylko na tylnym napędzie, co dostarczyło nam miejscami sporo emocji.
W tym miejscu chcieliśmy im jeszcze raz podziękować za bezinteresowną pomoc. Tym bardziej, że wieczorem zaprosili nas na nocną jazdę „dla zaawansowanych”, która wtedy zrobiła na nas ogromne wrażenie i zachęciła do kontynuowania i rozwijania nowej pasji J.
Po południu w sobotę, po znalezieniu odpowiedzi na wszystkie pytania i przejechaniu większości trasy, wyruszyliśmy w drogę powrotną do Warszawy. Tym razem również postanowiliśmy pozwiedzać dzikie zakątki i trasę wyznaczyliśmy przez Puszczę Kozienicką. Pozwoliło nam to znowu rozkoszować się pięknymi widokami i pustymi drogami. Myślę, że wyjazd można uznać za bardzo udany, bo zaowocował min. dalszym rozwojem nowego hobby wśród męskich uczestników imprezy ;).