Wracamy

Tegoroczny offroad na Bałkanach zakończyliśmy w piątek. W sumie już w czwartek musieliśmy trochę odpuścić jazdę terenową, gdy okazało się, że w landzie coś stuka przy dużych wykrzyżach. Kierownik musiał zmodyfikować trasę, żeby nie przeciążyć aut. Do tego doszło załamanie pogody, czyli w nocy z czwartku na piątek mieliśmy lekki deszcz, a potem cały dzień było pochmurno, W odniesieniu do ostatniego tygodnia, gdy mieliśmy non stop lampę było to dla nas lekki szkok i musieliśmy założyć dach w jeepie;)

Po ostatnim noclegu pod namiotami zajechaliśmy jeszcze do ciepłych źródeł i następnie powoli opuściliśmy góry kierując się do Ohrydu. Mieliśmy tam nocować, ale całkiem dobrze nam się jechało i stwierdziliśmy, że ciągniemy do Skopje. Dojechaliśmy po 1 w nocy i jeszcze z godzinę kręciliśmy się po mieście za noclegiem.

Rano przeszliśmy się do centrum na śniadanie i postanowiliśmy zrobić krótki spacer przed zbliżającą się jazdą do Budapesztu na sobotnią imprezę;)
Jak Wam się wydaje, jakie jest prawdopodobieństwo, że 4 gości na wyprawie offroadowej przyjeżdza do Skopje, po śniadaniu kręci się po mieście i spotyka znajomego z Polski? Prawdopodobieństwo bliskie zeru, ale jednak jest to możliwe. Pozdrawiamy Czarka:)

A tutaj prezent dla Franczeska i Bronczeska od Kierownika. Zdjęcie bez żadnych przeróbek, filtrów, itp.:)
auto

Kończymy relację z tegorocznego wyjazdu Dirtyriders do Albanii. Dziękujemy, że z nami byliście i do przeczytania wkrótce.
Zaglądajcie tu czasami, bo na pewno pojawi się materiał wideo z tej wyprawy (mamy kilkanaście GB materiałów, powinno starczyć na 3 minutowy teledysk) oraz bardziej szczegółowa relacja.
Będziemy też pewnie pisać o planach na kolejną wyprawę (Tunezja? Maroko?) i jeśli chcielibyście do nas dołączyć to piszcie:)

PS. Zostało 10km do Budapesztu;)

Dzika plaza i na krawedzi

Dzika plaza okazala sie juz niedzika. Jak na nia zjechalismy to okazalo sie, ze sa juz na niej dwa niemieckie kampery, obok lokales zbija drewniana wiate i trzeba placic 300 Lekow za auto. Tak wygladal nasz nocleg nastepnego dnia.

image

image

Po kapieli w morzu wyruszylismy znowu w gory. Kierownik poprowadzil nas wyschnietym korytem rzeki, ktore lokalesom sluzy za droge. Nie ma jej zaznaczonej na zadnej mapie;) Potem byl kawalek asfaltu i znowu offroad. Tego dnia nocowalismy na krawędzi. Droga ktora jechalismy w pewnym momencie sie skonczyla i postanowilismy wykorzystac to miejsce na nocleg. Tej nocy nie bylo widac zadnych swiatel cywilizacji.

image

Co sie wydarzylo do tej pory

Jedziemy do Vlore asfaltami  i jest dobry zasieg, wiec napisze wam zwiezle co sie ostatnio dzialo.

W piatek dojechalismy do Podgoricy okolo 19. Spanie w hostelu, integracja, cytrynowka, czeremchowka ich bylo fajnie.
Następnego dnia jeep nie odpalil, bo zapomnielismy wylaczyc lodowke. Przynajmniej piwo bylo zimne;)

Z Podgoricy pojechalismy do Albanii z nadzieja na ladna pogode, bo podobno w Zabljaku gdzie mielismy pierwotnie nocowac spadl snieg. Byla to sluszna decyzja bo teraz mamy lampe.

image

Miejsca na noclegi wybieral Kierownik i musze mu przyznać,  że się postaral;)

image

Wlasnie dojechalismy do Vlore, wymienilismy kase i za jakas godzine mamy dojechac na dzika plaze. Zakupy zrobione i startujemy dalej.

image

Na południe

Jak tylko wyjechałem z Warszawy to podpiąłem laptopa pod przetwornicę i okazało się, że nie działa. Potem podpiąłem lodówkę i też nie działała;) Plan był taki, że zgarniam Tin Tina ze Zbijowa, a następnie w Krakowie spotykamy się z Kierownikiem i Strażakiem o jakiejś bliżej nieokreślonej godzinie. Chłopaki do Krakowa podrzucali blabla-pasażera, tam zgarniali kolejną dwójkę i wieżli ich do Budapesztu.

Jakbyśmy planowali to w życiu nie udałoby nam się tak zsynchronizować dojazdu do Krakowa. Dojechaliśmy na miejsce spotkania  dokładnie w tej samej minucie. Wiecie jak to jest z tymi wielkimi umysłami;) Następnie już ruszyliśmy na Budapeszt. Dojechaliśmy po 4 rano, zostawiliśmy parkę i straciliśmy z 15 minut walcząc z zamknięciem przedniej klapy w Land Cuiserze. Już prawie mieliśmy ją kleić na srebrną taśmę, ale ostatecznie dało radę ją zamknąć (już jej nie otwieramy do końca wyjazdu).

Kawałek za Budapszetem nastąpiła zmiana kierowców i potem już się obudziłem w Chorwacji. Na parkingu napoiliśmy TinTina kawą , bo chłopak odpływał. Jak jedliśmy śniadanie to on spał i się regenerował po 3 godzinach siedzenia za fajerą. W międzyczasie naprawiłem lodówkę:)
IMG_20140926_121628
Teraz jesteśmy w Bośni i jedziemy do Sarajewa (zostało z 40km). W zależności o której godzinie dojedziemy to zdecydujemy czy tam zostajemy, czy napieramy dalej w góry.

Planowanie…

Miejsce: gdzieś na Helu
Czas: po zachodzie słońca
Wiatr: ledwo wyczuwalny NE
Wilgotność: mega
Stan morza: wystarczający do surfingu
Stan lodówki: ostatni sześciopak Żywca

Po pracowicie spędzonym dniu na sprzątaniu przyczepy, myciu przedsionka, malowaniu podłogi, wypiciu dziesięciu piw i drinka z Markiem w końcu udało nam się znaleźć chwile, zeby otworzyć piwo i zacząć planować tegoroczna wyprawę na Bałkany:)

IMG_2113.JPG

Trasy mamy juz przygotowane, dogrywamy ekipe i wszystko wskazuje na to, ze 25 września ruszamy na południe.

P.S. Kierownik zeszłej nocy przetestował swój nowy nabytek – śpiwór z komfortem dla 2 stopni Celsjusza. Testy w 100% zakończył się wynikiem pozytywnym:) Juz nam nie będzie marzł na przełęcząch!!